poniedziałek, 18 czerwca 2012

Bella Muerte


VII




[GERARD]


    Zobaczyłem jak jego wyraz twarzy ze spokojnego diametralnie się zmienia w zszokowany. Nie miał pojęcia co się dzieje i to chyba zbiło go z tropu.
- Boże, Gerard – wysapał, wytrzeszczając oczy. – Co ty znowu zrobiłeś?
No dzięki! Nie miałem pojęcia, ze wyglądam na wiecznego rozrabiakę. Uwierzcie, ja naprawdę nie robię nic złego. Postanowiłem go ukarać za ten brak wiary w moją niewinność porcją przedłużonego milczenia i niepewności.
- Co się stało? – był cały roztrzęsiony.
Uniósł dłonie i zakrył sobie nimi usta. Najwyraźniej przeczuwał najgorsze. I w sumie nie pomylił się zbytnio. Nie zawiodę go do ziemi obiecanej. Pfff….
- Akurat ja tu nie zrobiłem nic – westchnąłem z rozżaleniem.
Wszystko to co złe, sprowadza się do Josepha. Postawił mnie przed wyborem, którego dokonałem bez namysłu. Odpowiedź była oczywista i nie podlegała jakiejkolwiek dyskusji. Zwłaszcza, że uświadomiłem sobie jedną, ważną rzecz. Moje spojrzenie skrzyżowało się z tym należącym do Franka. Powoli zaczynał się irytować, ale strach go nie opuszczał ani na chwilę.
- Mam dwie wiadomości. Dobrą i okropną – oznajmiłem z wyraźną grozą rozbrzmiewającą w moim głosie. – Możesz wybrać, bo nie chcę nic ci mówić bez twojej wyraźnej zgody.
Zdezorientowany Frank przestąpił z nogi na nogę, podświadomie dokonując wyboru. Mimo, że sytuacja była poważna w obydwu opcjach, zapragnąłem zaśmiać się z głupawego wyrazu jego twarzy.
- Okropną? – upewnił się, że dobrze usłyszał.
- No niestety – dałem mu tym samym potwierdzenie.
- To chcę tą dobrą – oznajmił. – Istnieje duże prawdopodobieństwo, że wtedy lepiej przyjmę tą drugą – wyrzucił szybko i dość dyplomatycznie.
„Istnieje, ale raczej nie w tym przypadku” – przemknęło mi przez głowę.
- Mógłbyś w takim razie usiąść? – wskazałem mu łóżko.
Posłusznie wykonał moje polecenie, lecz nadal obserwował ruchy, które wykonywałem. Po chwili zająłem miejsce obok niego. Chłopak natarczywie mierzył mnie wzrokiem, próbując odczytać wszystko z mojej twarzy. Oczywiście nie był w stanie. Cała ta sytuacja nie była dla mnie łatwa. Zwłaszcza, kiedy miałem mu wyjawić tak ważną rzecz. Czułem, że nie weźmie tego na poważnie, a to stanowiło podstawę moich obaw, które stale rosły. W końcu postawiłem wszystko na jedna kartę i wypaliłem na jednym oddechu.
- Frank, ja… ja ciebie chyba kocham.
Wypowiadając ostatnie słowa mocno zacisnąłem powieki. Raczej wolałem nie widzieć reakcji chłopaka. Głaz, który wcześniej zalegał na moim sercu, stopniowo łagodził swój nacisk. Z jednej strony jednak ta niepewność nie pozwalała mu się stamtąd całkowicie usunąć. Nie miałem pojęcia czy aby nie jest za szybko na takie deklaracje. Czułem też, że postąpiłem właściwie. Nie oszukujmy się. I tak nie zostało mi już za dużo czasu.
- Nabijasz się ze mnie – stwierdził twardo. – Kpisz sobie ze mnie, bo jestem inny. Bo jestem gejem.
Szybko rozwarłem powieki. Nie wierzyłem własnym uszom. Nie rozumiałem, jak on mógł mnie podejrzewać o coś takiego? Absurd! Chciałem wykrzyczeć to w jego ściągniętą przez zawiść twarz. Nie sadziłem, że będzie podejrzewał mnie o taką rzecz, skoro poznaliśmy się chyba na tyle dobrze, abym był wiarygodny, a on potrafił ta szczerość wyczuć. Oznajmiłem mu już na początku, iż nie należę do parafii homofonów i nie mam nic przeciwko takim ludziom.
- Teraz to uraziłeś moją męską dumę – prychnąłem z pogardą. – Oplułeś mój honor. Nie wiedziałem, że masz mnie za jakiegoś chama bez serca, który gra i bawi się cudzymi emocjami– wytknąłem mu to, co mnie tak bardzo ugodziło. – Ja otwieram przed tobą serce, mówię ci coś, co na nim zalega już od jakiegoś czasu, a ty tak po prostu uważasz, że się z ciebie nabijam? Uwierz, że mam lepsze rzeczy do roboty – warknąłem i odwróciłem się do niego plecami.
Zmieszał w tym momencie moje uczucia z błotem, przyrównał je do kupy wodnistej, rozmemłanej ziemi. Nie otworzyłem się przed nim po to, żeby potraktował w ten sposób moja osobę. Serce pękało mi z rozżalenia i odrzucenia, do którego odczuwania nie przywykłem wcześniej. Żałowałem, że w ogóle rozpocząłem ten temat i nie mam teraz możliwości obejrzenia Mody na sukces z kubełkiem popcornu.
- Gerard… - zaczął szeptem Frank.
- Daruj sobie – uciąłem mu szybko.
A i owszem! Będę grał Gerarda Niedostępnego I. Usłyszałem ciche westchnięcie i poczułem jak chłopak wsuwa się pod koc obok mnie, który posłużył mi uprzednio jako ukrycie przed Iero. Wtulił się w moje plecy i objął ręką w pasie, jednocześnie przyciągając moje ciało do swojego. Zauważyłem, że robi tak za każdym razem. Może to już podchodziło pod nawyk? Nie mam zielonego pojęcia.
- Przepraszam – wyszeptał mi do ucha. – Nie chciałem. Zaskoczyłeś mnie po prostu i tyle.
Starałem się być niewzruszony na słowa, które wypowiada. Nie dać się zgiąć i jak najdłużej pokazywać swoje oburzenie, to były moje cele. Niech nie myśli, że jestem taki potulny i łatwy w kontaktach. Nie pozwolę na obrażanie siebie, aby potem rzucać się sobie w ramiona jak w jakiejś komedii romantycznej z podrzędnego kina na wsi.
- Ja też ciebie kocham. Nie obrażaj się już – poprosił przymilnie.
Na te słowa moja kamienna postawa runęła w dół niczym mur berliński. Nie mogłem powstrzymać tego impulsu i odwróciłem się w stronę chłopaka. Spojrzałem w skrzące się w ciemności oczy Franka. Świeciły nadzieją. W całym więzieniu panowała niczym niezmącona cisza. Nikt nie śmiał jej w jakikolwiek sposób przerwać. Było już grubo bo ciszy nocnej, więc każdy, jakikolwiek dźwięk był surowo zabroniony. Do moich uszu dochodziły jedynie nasze niegłośne, przyspieszone oddechy i ledwo dosłyszalne bicia serc. Jednakże to ostatnie mogło być jedynie moim wymysłem. Stykaliśmy się nosami. Przypomniała mi się sytuacja z niedawana jak zwierzaliśmy się sobie i wyżalaliśmy. Tym razem jednak nie miałem zamiaru powstrzymania moich chęci na pocałowanie go.
- Cieszy mnie to – mruknąłem z zadowoleniem.
Złączyłem szybko nasze wargi, czemu towarzyszyło ciche mlaśnięcie. Gdy tylko nasze usta naparły na siebie nawzajem, Frank oddał pocałunek równie mocno i z pośpiechem. Tempo, które już na starcie sobie narzuciliśmy, nie zszokowało go w najmniejszym stopniu. Z powodu niewygodnej pozycji wszedłem na chłopaka nie rozłączając naszych warg. Teraz on znajdował się pode mną, co w zasadzie mi jak najbardziej odpowiadało. Własne kolana umieściłem po obu stronach jego bioder, a ręce oparłem tak, że głowa Iero znajdowała się pomiędzy nimi.
- Wspomniałeś cos o tej złej wiadomości – wysapał.
O nie mój kochany. Teraz nie będziemy o tym mówić.
- Myślę, że to może poczekać – otarłem się ręką o jego krocze i musiał stłumić jęk rozkoszy, co nie było chyba takie znowu łatwe.
- O… okej – wydusił.
Zaśmiałem się cicho i wróciłem do penetrowania wnętrza jamy ustnej mojego towarzysza, na co z resztą chłopak przystał z ochotą. Odrywaliśmy się co chwilę od siebie, aby zaczerpnąć w płuca świeżego powietrza i powrócić natychmiast do przerwanej czynności. Patrzeliśmy sobie wówczas głęboko w oczy i staraliśmy przekazać władające naszymi organizmami szczęście jedynie dzięki wygłodniałym spojrzeniom. Podczas kolejnej serii gorących pocałunków, odpiąłem lekko zamek od kombinezonu Franka. Wiedziałem do czego zmierzam, choć to całkiem dla mnie nowe. Nie doczekałem się żadnej negatywnej reakcji, więc pociągnąłem go do końca. Wtedy dopiero mężczyzna drgnął i oderwał się ode mnie.
- Gerry… nie – powiedział niepewnie.
- Nie chcesz? – zapytałem.
- No chcę, ale… No ja jeszcze nigdy nie robiłem tego z facetem – zarumienił się, co było widać nawet w ciemnościach.
-  Przecież ja też nie – pocieszyłem go, łącząc szybko na chwilę nasze usta.
Zapanowała między nami cisza. Czkałem, aż Frank podejmie decyzję. Nie chciałem go do niczego zmuszać, ale nie powiem, moje podniecenie stopniowo opadało. Oddech uspokajał mi się, a nabrzmiała męskość powracała do pierwotnego stanu.
- Oj dobra. Chodź tu – zaśmiał się i przyciągnął mnie do pocałunku.
Krew ponownie zaczęła we mnie szybciej krążyć, zwiększając swój przepływ w moich żyłach. Ściągnąłem pomarańczowy strój mojego kochanka, a on w tym czasie mocował się z moim suwakiem. W ślad za kombinezonami poszły również białe koszulki i buty. Zostaliśmy w samych bokserkach, jednak nie doskwierało nam zimno. Rozgrzane do granic możliwości ciała dawały swoje.
- Odwróć się – zamruczałem mu do ucha.
Gdy wykonał moje polecenie, przypomniałem sobie jedną i jakże istotna rzecz. Tutaj jest tak cicho, że wszystko będzie można usłyszeć.
- Na wszelki wypadek zaciśnij zęby i schowaj twarz w poduszce – poinstruowałem szeptem.
- Chyba przesadzasz – zaśmiał się.
- Lepiej nie ryzykować, że ktoś usłyszy. Przygotuj się – mruknąłem.
Wsunąłem w jego odbyt najpierw jednego poślinionego palca. Za nim poszedł również drugi i trzeci. Podczas wykonywania tych czynności słyszałem zduszone w poduszce krzyki Franka. Jeżeli teraz tak go boli, to zgroza pomyśleć nawet, co będzie później. Poruszałem przez chwilę palcami, aby przyzwyczaić odrobinę Iero do nowego odczucia i zmniejszyć dyskomfort.
- Wszystko okej? – zapytałem.
- Taaa… - wysapał. – Jestem hardkorem. Dawaj dalej.
Już na starcie wszedłem w niego do połowy. Usłyszałem coś na kształt ‘O kurwa’, ale głowy sobie uciąć nie dam. Odczekałem chwilę i stopniowo zanurzałem się coraz to bardziej, aż dotarłem do końca. Poruszałem się powoli i łagodnie. Nie wystarczyło mi to, lecz nie chciałem przysporzyć chłopakowi dodatkowych cierpień. Gdy zobaczyłem, że już nie odczuwa tak dużego dyskomfortu, przyspieszyłem. Moje ruchy stały się bardziej gwałtowne niż dotychczas, a przez ciało przepływały mi dreszcze podniecenia. Również u Franka zaobserwowałem podobną reakcję. Ból albo znacznie zmalał, albo przeistoczył się w czystą przyjemność, bo chłopak tylko cicho pojękiwał i bynajmniej nie były to dźwięki oznaczające cierpienie. Oplotłem palcami jego członka, by sprawić mu tym większą rozkosz. Zacząłem energicznie poruszać dłonią w górę i w dół, nie kontrolując tego wszystkiego, co się działo. Czułem, ze już niedługo osiągnę spełnienie. Wystarczyła dosłownie chwilka. Jeszcze sekundkę… Doszliśmy mniej więcej jednocześnie. Cali zdyszani i spoceni opadliśmy obok siebie na koc. Chociaż w miarę opanowałem zadyszkę, moje prącie wciąż przyjemnie mrowiło i było wrażliwe na wszelki materiał.
- Dzięki ci Gerry – mruknął. – Nie uważasz, że należałoby się w jakiś sposób odwdzięczyć? Teraz ja się tobą odpowiednio zajmę – zamruczał niczym tygrys po udanym polowaniu.
- Jesteś niegrzeczny. Lubię ciebie w tym wydaniu.
- Weź już cicho siedź – odparł z zażenowaniem.
Usiadł na mnie okrakiem. Zaczął składać mokre pocałunki na całej powierzchni mojej klatki piersiowej. Poczułem, iż moja męskość na powrót twardnieje. Do jakiego stanu ten facet mnie doprowadza. Zacząłem z rozkoszy cicho pojękiwać i szeptać imię ukochanego jak w transie.
- Ciiii, chyba nie chcesz, żeby nas nakryli, co? – zapytał z chytrym uśmiechem.
- Nie drocz się ze mną do kurwy – błagałem.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.
Wszedł we mnie bez jakiegokolwiek ostrzeżenia. Nie miałem pojęcia, że to tak cholernie boli. Martwy Jezusiczku! Miałem wrażenie jakby ktoś wsadził mi w dupę trzonek od grabi. Nie chciałem jednak dać po sobie poznać tego, co przezywam, więc zagryzłem wargę i stłumiłem wrzask. Naparcie zębów było tak silne, iż przerwało ciągłość skóry i poczułem na języku metaliczny posmak krwi. W miarę upływu czasu to, co sprawiało mi niesamowite cierpienie i wywoływało uczucie dyskomfortu, stało się przyjemnością, której słowa nie potrafiłby właściwie ubrać. Zacząłem cicho pojękiwać. Frank przyspieszył swoje ruchy do maksimum. Nie miałem pojęcia skąd on jeszcze wziął siłę na podobne wybryki. Parę razy trafił w pewien niezwykle podatny na takie doznania i czuły punkt, co wywołało u mnie głośny okrzyk rozkoszy. Całe szczęście nie rozniósł on się po bloku, gdyż Iero zatkał mi usta pocałunkiem. W końcu spełnił się wewnątrz mnie i  oparł się na wyprostowanych rękach, które mimo wszystko drżały. Kiedy ugięły się pod nim, plasnął na moją klatkę piersiową. Dyszeliśmy ciężko i nierówno, czekając na ustabilizowanie się oddechów.
- Nie sadziłem, że kiedyś do czegoś podobnego dojdzie w moim życiu – wyznałem nagle.
- Wiesz, że ja też? – zaśmiał się Frank. – A w szczególności nie sądziłem że zakocham się w facecie, z którym w przyszłości będę dzielił więzienną celę. To nawet brzmi absurdalnie.
- Fakt, to bije wszystko na głowę.
- Musimy się chyba ubrać – zauważył po jakimś czasie Frank.
- Dokładnie – mruknąłem. – Tylko upewnijmy się, ze zakładamy swoje ciuchy – zażartowałem.
Nie chciałbym zobaczyć miny któregoś z więźniów, gdybym ubrał kombinezon z identyfikatorem kumpla z celi. Wstaliśmy powoli z posłania, zbierając z podłogi porozrzucane rzeczy. Przybliżyłem do oczu tabliczkę z numerem. W ciemnościach ledwo dostrzegłem zarys rzędu cyferek. 2302. To nie było moje wdzianko.
- To twój – powiedziałem, dając chłopakowi kombinezon.
- A ten należy do ciebie.
Gdy obydwoje w pełni skompletowaliśmy naszą garderobę, z powrotem położyliśmy się do łóżka. Starannie opatuliłem nas kocem i wtuliłem się we frankowy tors.
- Kocham cię, mały – szepnąłem.
- Ja ciebie tez Gerry – powiedział przeczesując moje włosy palcami.
- Wiesz, że jutro jest dzień odwiedzin? – zapytałem.
- Mhm. I co? Masz jakiegoś gościa?
- Brat do mnie przychodzi. Opiekuje się teraz moją galerią. Podobno czerpie z niej spore dochody. Jednak odkłada kasę na specjalną okazję, czy jakoś tak to ujął – mruknąłem. – A siebie ktoś odwiedza?
- Chyba matka chciałaby się ze mną zobaczyć… - cichutko westchnął. – Nie jestem jednak pewien czy to się dobrze skończy. Czuję, że ona nadal ma do mnie żal za to, że nie obroniłem Lilly.
- Przecież to nie była twoja wina – stwierdziłem z mocą. – Nie możesz się za to obwiniać.
- Chcę w o wierzyć Gee, ale..
- To uwierz – przerwałem mu stanowczo.
Nie mogłem dać wiary, że ten chłopak wini siebie  w pełni za przeszłość. Czasem trzeba się po prostu pogodzić z tym, co było. Niczego nie żałować i żyć dalej. Ale na pewno nie żyć przeszłością. To nie prowadzi do nikąd.
- Nie wiem, co ja bym bez ciebie zrobił – szepnął głosem przepełnionym miłością. – Wniosłeś światło do mojego życia. Dziękuję.
- Jesteś moją jedyna nadzieją Frank. Gwarancją na lepsze jutro – powiedziawszy to, pocałowałem go mocno, na co przystał z ochotą. – Dobranoc – jeszcze raz cmoknąłem go przed snem.
- Pa…a…a..aaa….aaaaaaaa – ziewnął przeciągle.
Tak się to wszystko pięknie zaczęło. Nie wierzę,  że nie ma jakiegoś wyjścia z sytuacji, w jakiej zostałem postawiony przez Higginsa. Nie chciałem mówić o niczym temu szkrabowi, bo jedynie by się zmartwił. Dowie się w swoim czasie. Kiedy wyjawienie prawdy będzie nieuniknione.

  

            Wchodząc na spacerniak, zobaczyłem jak paru typków znęca się nad jakimś więźniem. Ofiara nie miała możliwości ucieczki, gdyż została uprzednio otoczona ciasnym kręgiem przez napastników. Byłem ciekaw, kto tym razem im podpadł. Zbliżyłem się odrobinkę, aby polepszyć sobie widoczność. Nie dowierzałem własnym oczom. W centrum  zainteresowania wyrostków znalazł się nie kto inny jak Frank. Moja reakcja była natychmiastowa.
- Hej! Zostawcie go! – krzyknąłem odpychając ich wszystkich na boki.
- Co ty odpierdalasz Poison? Będziesz się użalać nad sierotą? – zapytał jeden z nich z kpiną.
- Ta sierota siedzi ze mną w klatce. Jak go połamiesz to będzie mi całymi nocami stękał i jęczał, bo będzie go coś boleć – warknąłem. – Oszczędź mi tego i spierdalaj znęcać się nad kimś innym. Jego nie ważcie mi się więcej tknąć – rozkazałem władczym tonem.
- Dobra chłopaki, zbieramy się – mruknął paker.
- Dzięki – szepnął Frank podnosząc się z ziemi.
- Nie ma za co skarbie – uśmiechnąłem się. – Nie chciałbym żeby uszkodzili twoją śliczną buźkę – mruknąłem. – To ja lecę – powiedziałem. – Do zobaczenia w celi – oblizałem usta dla podkreślenia znaczenia tych słów i odszedłem

**************************

Sorki za spóźnienie, ale miałam utarczki z mamą, sprawdzian zaliczeniowy z chemii i na koniec Internet mi się popsuł ;/ Ale już jest i mam nadzieję, ze wrażenia są dobre po jego przeczytaniu ;D Komentować! ^^


10 komentarzy:

  1. Łojojojoj ^^ się porobiło :)
    Co jest temu Gerardowi? Jest chory i niebawem umrze? Dziewczynoooo, zadaję sobie to pytanie już od ponad tygodnia! Obiecaj mi, że w kolejnym rozdziale w końcu nam wytłumaczysz, co się dzieje. I must know.
    Ach, ach... Frerardowa scena pierwsza klasa ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. *___* Boże! To było zajebiste!
    Jednak moje dwa ulubione teksty:

    "- Taaa… - wysapał. – Jestem hardkorem. Dawaj dalej."
    i:
    "Miałem wrażenie jakby ktoś wsadził mi w dupę trzonek od grabi."
    Hahahahaha. Po prostu boskie<3
    I weź wreszcie powiedz o co chodzi z Gerardem! Ciekawość mnie zżera, a jak mnie zeżre to nie będzie nowego rozdziału na you'll be my detonator;P
    Taaa, powiedziałabym coś więcej, ale boję się, że zabrzmi to co najmniej dziwnie. Może ta:
    Ja chce więcej! Dawaj szybko nexta! To było cudne! Nie możemy się doczekać! Pozdro;]
    A i jeszcze mam nadzieję, że c sprawdziany i reszta dobrze pójdą<3
    Kochamy;]
    ~~Frerard~~
    http://youll-be-my-detonator-frerard.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. "miałem wrażenie jakby ktoś wsadził mi w dupę trzonek od grabi"? srsly? zajebiste porównanie XD ej, w ogóle fajne to było. Franek musiał nieźle drzeć mordę, hah. ej, ale teraz na poważnie.. zaczynam się bać D: oni ich rozdzielą, czy jak? D:

    / savemesorrow & bulletinyourheart

    OdpowiedzUsuń
  4. "Martwy Jezusiczku! Miałem wrażenie jakby ktoś wsadził mi w dupę trzonek od grabi." - Dowaliłaś >DDD. Mrrr jak słodko C:. Słodki rozdział i chyba masz racje w czasem przybędzie mi fanów ale z tą sceną to przesadziłaś XD!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem hardcorem rozwaliło system :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeju doczekałam sie +18... A ogólnie to rozdział jest mega. Martwi mnie tylko jedno co to za okropna wiadomość, bosz mam bardzo złe przeczucia...

    OdpowiedzUsuń
  7. Fap fap fap
    to było boskie <3
    i te cytaty wymienione wcześniej xD

    OdpowiedzUsuń
  8. *_______________* BOŻEBOŻEBOŻEBOŻE. TO BYŁO CUDOWNE! <3 Kocham to, normalnie! Ale czuje, że ty jesteś złą panią i zaraz po pornolu dasz dramat. Ja cię znam 8D Ale tak, czy inaczej to było tak zarąbiście świetne, że aż brak słów. Jezu, ale cudownie piszesz! ^_^ [fools-for-love.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  9. cfksajbcsoacscfaswcfaswcfwsafcseadwscfasw, no bez jaj!!! ale miodzio, nie dość, że wyznali sobie miłość, to jeszcze zdążyli się przeruchać i gee zdążył jeszcze franka uratować. jezu, jaki zaciesz :DDDDD taki bonus, trzy w jednym, no nie, teraz jestem zacieszona, śliczny rozdział! <3 napisałabyś jeszcze... ze sto takich, okej? C:

    OdpowiedzUsuń