X2
Nigdy
nie przywiązywałem wielkiej wagi do otaczającego mnie świata przyrody. Parę
krzaczków, kilka chmurek, ładny trawnik przed domem sąsiada. Wszystko to
widziałem codziennie i nie czułem potrzeby nadmiernego chwalenia istnienia
podobnych przymiotów.
Mówią,
że nie docenimy tego, co mamy, póki nie odniesiemy utraty z tego tytułu. Przyznałem
temu stwierdzeniu pełną słuszność oraz uznałem jego prawdziwość.
Siedziałem
na krześle ze splecionymi na brzuchu palcami. Patrzyłem przed siebie na niebieską
ścianę w białe plamy. Już od miesiąca przebywałem w ośrodku bez możliwości
oddychania świeżym powietrzem. Cały czas wolny spędzałem na tępym wpatrywaniu
się w nędzny substytut nieba, który przypominał prędzej kadr z bajki animowanej
niż odzwierciedlenie rzeczywistości. Ten kadr stanowił jednak jedyny łącznik ze
wspomnieniami normalnego życia. Nawet jeśli ono samo w sobie było złudzeniem,
to niebo pozostawało elementem paradoksalnie stałym, choć w ruchu.
Statycznie
nieurojonym.
Dynamicznie
zmieniającym się.
Paradoksy.
Mimo
że już byłem przyzwyczajony do wszelkich napadów z zaskoczenia, nigdy nie
mogłem powstrzymać dreszczu szoku, który wtedy mi towarzyszył.
Luke
jak zwykle wyłonił się z nicości. Można powiedzieć, że był cieniem cienia
mojego cienia. Usiadł niemal bezszelestnie przy moim stoliku, wbijając we mnie
swoje intensywne, bursztynowe spojrzenie.
- Dlaczego ciągle na to patrzysz? –
zapytał. – Przecież to fikcja.
- Tak po prostu – wzruszyłem
ramionami. – Przypomina mi choć trochę to prawdziwe.
- Ty chyba lubisz siebie oszukiwać,
co? – zapytał, zgarniając sobie pod nos wszystkie kredki, które leżały
rozsypane na stoliku. Nie odpowiedziałem mu.
Zacząłem
się zastanawiać, co mogę zrobić, aby stąd wyjść. Przepełniały mnie setki obaw.
Najsilniejszym lękiem napawała mnie wizja, że mogę upodobnić się do osób, które
tutaj przebywają. Nie chciałem zostać wariatem. Silnie kwestionowałem swój
pobyt w tym ośrodku, lecz z biegiem czasu zauważyłem, że moje protesty na
niewiele się tutaj zdają. Dotarło w końcu do mnie, że i tak znajdowałem się na
przegranej pozycji, ponieważ nie miałem władzy nad swoim życiem.
Byłem
nikim.
Byłem
wariatem.
Byłem
ubezwłasnowolniony.
Kątem
oka zerknąłem znowu na Lukea. Ten chłopak był fascynujący. Niby zupełnie
normalny i świadomy własnych czynów, ale jednocześnie zupełnie szurnięty oraz
wymagający specjalistycznego leczenia w zamkniętym pomieszczeniu. Bałem się go,
pragnąc zarazem bliżej poznać. Na pierwszy rzut oka mój współlokator wydawał
się posiadać swoją odrębną świadomość. Był niesamowicie inteligentny, nieco
bezbronny oraz pozornie kruchy w swojej drobnej posturze. Wypowiadał się
rozważnie, z przemyśleniem swojej wypowiedzi, jakby jego umysłu w żaden sposób
nie naruszały leki, które przyjmował. Z drugiej strony widziałem już, co się z
nim dzieje, jeśli tych leków nie zażywa i takiego Lukea bałem się najbardziej.
Brunet
siedział lekko pochylony nad blatem stołu, wbijając w czystą kartkę kredki –
jedną po drugiej, wyłamując z nich grafity. Zmarszczyłem czoło, zastanawiając
się, co chce tym osiągnąć. Czy to była znowu jakaś forma jego buntu, czy może
zwyczajnie wynik nudy. Psując kredki, wcale nie robił na złość personelowi,
ponieważ przez niego osoby, które ich potrzebują do terapii, nie będą mogły jej
zwyczajnie odbyć, a jeśli to się powtórzy, już nikt nigdy nie da nam żadnych
przyrządów do rysowania.
- Co ty wyprawiasz? – zapytałem lekko
rozbity. W wolnych chwilach sam wykorzystywałem patenty, których się nauczyłem
na kursie rysunku. Zabijałem w ten sposób ciągnący się wiecznie czas i
uwalniałem przytłaczające obrazy z mojej głowy.
- Zapobiegam złu – odparł całkiem
poważnie, pogłębiając swoimi słowami bruzdy na moim ściągniętym od braku
zrozumienia czole.
- Że niby w jaki sposób? – wydusiłem
z siebie z niedowierzaniem.
- Widziałem je w naszym pokoju,
Gerard – szepnął, przyglądając mi się z uwagą. Jego ton sugerował, że zrobiłem
właśnie coś bardzo złego, a on dla mojego dobra trzyma to w tajemnicy i
lojalnie mnie ostrzega. Jednak musiałem unieść do góry brwi, aby pokazać
Lukeowi, że naprawdę nie mam pojęcia, o czym on mówi. – Obrazy – powiedział.
- I co z nimi? – zapytałem.
- Ratuję ciebie przed fałszem, który
tworzysz, Gerardzie – pokręcił głową na boki w zmartwieniu. – Zakrzywione
wspomnienie dawnego życia nie pozwoli ci zacząć nowego. Ta przyszłość ciebie
tutaj zabije – wyznał. – Zaciśnie swoje macki na twojej szyi, a ty będziesz jej
nadal tak bardzo pożądał, aż utracisz resztę zdrowych zmysłów.
- Skąd ten pomysł? – zdziwiłem się
jego słowami, które mimo wszystko miały w sobie jakąś niejasną głębię, ukrytą
prawdę. – To zwykłe rysunki – kontynuowałem, choć sam nie byłem już pewny, czy
to co mówię, jest w pełni prawdziwe.
- Bo widzisz… - zaczął z cichym
westchnieniem, podpierając brodę na ugiętej w łokciu ręce. – Kiedy wspomnienia
ulegają zatarciu, a ty pozwalasz im odejść, jesteś wolny – wyszeptał
melancholijnie i spojrzał odruchowo w róg świetlicy po jego prawej stronie,
gdzie siedział Peter. Chłopak ciągle kreślił na swojej kartce same kółka w
różnych kolorach. Zawsze robił to samo, hipnotyzując innych monotonią ruchów
swojego nadgarstka. – Kiedy jednak obrazy przeszłości zaczynają się zlewać w
jeden, a ty nie masz pojęcia, który jest prawdziwy, tracisz rozum, bo chcesz
odzyskać je wszystkie. Nie pozwalasz im odejść, więc błądzisz, zataczając koła.
Gubisz się we własnym życiu, nie będąc w stanie przerwać karuzeli absurdu,
która robi z twojego życia nic innego, jak zamazany rysunek.
Karuzela
absurdu.
Zniszczenie
czegoś, co ma na celu tworzyć.
~.~
Trochę
mi się zapomniało o tym, że miałam wrzucać wspomnienia Gerarda z zakładu XD Ale
właściwie, teraz jest na to idealny moment, skoro mamy małe zawieszenie fabuły.
Ty wiesz, że ja też o tym zapomniałam? Ale byłam mega pozytywnie zaskoczona jak zobaczyłam te wpisy i to dwa! Jezu, znowu mi dni przeciekają między palcami i nie ogarniam, że czas mija.
OdpowiedzUsuńPowiem Ci szczerze, że Luke mnie zwyczajnie przeraża. Jest... dziwny. Tajemniczy i niebezpieczny. I zastanawiam się na ile to, kim był i jaki był wpłynęło na Gerarda i na to, kim się stał.
/killspells
PS: Nie chciało mi się logować, nie ogarniam blogspota xd