X3
Siedzieliśmy
w kółeczku, patrząc po sobie wzajemnie, jakbyśmy rozumieli się bez słów. Prawda
była jednak inna, ponieważ każdy tutaj miał swój świat, w którym hermetycznie
się zamykał. Mógł na ciebie patrzeć, ale tak naprawdę jego wzrok przenikał cię
na wskroś lub uciekał w bok. Tworzyliśmy wspólnotę wariatów, lecz jako jednostki
w tej pozornej wspólnocie, nie mieliśmy żadnych punktów wspólnych.
- Luke, możesz, proszę, zdjąć swoją
maskę? – zapytała pani terapeutka. – Chcielibyśmy widzieć twoją twarz, kiedy
będziesz do nas mówił.
- Oczywiście – odpowiedział z
zabójczym uśmiechem, przesuwając kawałek tektury na czubek głowy.
- Możemy zacząć od ciebie, czy wolisz
najpierw posłuchać kolegów?
- Nie mam nic do ukrycia – odparł beztrosko,
telepiąc stopą opartą na kolanie drugiej nogi. Czuł się bardzo swobodnie w
sytuacji, w którą zostaliśmy wszyscy wmanewrowani.
Co
tydzień odbywało się podobno to samo. Wszyscy pacjenci przypisani do jednej
lekarki byli zapraszani do większej sali, aby uniknąć wrażenia przytłoczenia i wyznawali
swoje grzechy. Luke opowiadał mi, że tydzień w tydzień wszystko przebiega
podobno tak, jak wcześniej. Każda osoba zazwyczaj opowiadała od nowa historię
swojego życia, ale niekiedy zdarzały się wyjątki, kiedy ludzie tworzyli całkiem
inny obraz własnej przeszłości. Za każdym razem pani terapeutka zapisywała coś
w swoim zeszycie i mówiła, że zobaczymy się za tydzień.
Przez
pierwszy miesiąc przechodziłem przez okres wstępnej kwarantanny, który został
wpisany w regulamin tej placówki. Przez to nie uczestniczyłem w podobnych
spotkaniach grupowych i nie miałem pojęcia, na czym one tak właściwie polegają.
Jednak Luke był tutaj weteranem. Po dwóch latach w zakładzie dokładnie
rozpracował każdy szczegół tutejszego życia. Nie zdradził mi oczywiście wszystkich
informacji, jakie miał. Dawkował wszystko w zdrowych proporcjach, aby zwiększyć
moją ciekawość lub uchronić mnie od zguby.
- Dlaczego tutaj jesteś, Luke? –
zapytała kobieta.
- Ponieważ zabiłem swoich rodziców i
siostrę – odpowiedział spokojnie, nie przestając lekko się uśmiechać.
- Czy czujesz się winny z tego
powodu? – kontynuowała, lecz odpowiedziała jej cisza. Brunet przez dłuższą
chwilę rozglądał się po suficie, trzymając nieustannie dłonie w kieszeniach
spodni. Nagle jednak cmoknął, przekrzywiając głowę, jakby nie doszedł do żadnego
fascynującego wniosku.
- Mama zawsze mnie uczyła, żeby niczego
w życiu nie żałować – zaśmiał się pod nosem. – Niech pani sobie zatem sama
odpowie na to pytanie.
- Dobrze – mruknęła niemal
natychmiast z rozczarowaniem, stawiając kreskę w swoim zeszycie. – Suzy? –
zasugerowała.
- Tak? – zapytała dziewczyna, patrząc
na swoją rozmówczynię wielkimi oczami.
- Masz nam coś dzisiaj do
opowiedzenia? – Suzy pokiwała powoli głową, zasłaniając oczy palcami. – To nie
krępuj się, wszyscy ciebie wysłuchamy.
Ja
jej nie słuchałem.
Patrzyłem
na Lukea z zaciekawieniem, a on przez cały ten czas odwzajemniał moje
spojrzenie. Nigdy nie chciał mi zdradzić powodu, dla którego tutaj przebywał.
Twierdził, że nastąpi taki dzień, w którym i tak do tego dojdę, a do tego czasu
chce mnie trzymać w niepewności. Ustaliliśmy, że dzień terapii będzie tym
przełomowym momentem, w którym oboje dowiemy się o sobie czegoś więcej.
Potraktowaliśmy to jako zabawę.
Teraz
wiedziałem, a on czekał.
To,
co usłyszałem, było na swój sposób dla mnie niepokojące. Mieszkałem w jednym
pokoju z mordercą. Jakie taki człowiek miał niby skrupuły, aby nie zrobić ze
mną tego samego? Jednak mimo wszystko w środku odnalazłem spokój. Przeszłość Lukea,
o dziwo, w ogóle mnie nie niepokoiła. Wręcz to, co usłyszałem, uczyniło postać
chłopaka bardziej niezwykłą oraz ciekawą.
- Gerard? – usłyszałem.
- Słucham? – odparłem w szoku, odrywając
się od miodowego spojrzenia bruneta.
- Czy chcesz już dzisiaj coś od
siebie dodać? – zapytała kobieta. – Rozmawialiśmy o tym. Jeśli nie chcesz lub
nie czujesz się na siłach…
- Mogę – stwierdziłem nagle, czym zaszokowałem
terapeutkę. Miałem umowę.
- Okej – pokiwała entuzjastycznie
głową. – Słuchamy – powiedziała, szykując długopis do notowania.
- Ja… - zacząłem, przenosząc wzrok na
Lukea. Chłopak uniósł brew, zachęcając mnie do kontynuowania. Rzucił mi
wyzwanie. – Widzę duchy zmarłych ludzi – dokończyłem, obserwując, jak brunet
spuszcza głowę na klatkę piersiową, a jego usta wyginają się w bliżej niezidentyfikowanym
uśmiechu.
Wiesz... Jednocześnie kocham i nienawidzę tych notek. Bo tak jak Luke nie ujawnił w jednym momencie wszystkich informacji o placówce, jakie zdobył w trakcie pobytu, tak ty postępujesz podobnie z tymi o przeszłości Gerarda. Niedosyt wzmaga jedynie moją ciekawość. A to uczucie wcale nie tak łatwo zignorować.
OdpowiedzUsuńPodobało mi się i utworzyłam już kilka hipotez co do tego enigmatycznego uśmiechu, o jakim jest mowa na końcu.
Czekam na nexta! :)
No wiedziałam przecież, że Luke to złe wieści. I tak mi się coś wydaje, że mimo że Gerard nie miał pojęcia dlaczego Luke trafił tam gdzie trafił, to Luke doskonale znał powód, dla którego Gerard tam był. Tak przynajmniej odbieram jego reakcję na słowa Gerarda.
OdpowiedzUsuńBoże, weź wrzucaj następne części, bo umrę.
/killspells